środa, 16 lutego 2011

Malaka


Malakę nawiedziliśmy na tym samym wypadzie co KL, tylko musiałem sobie zrobić trochę wolnego od pisania :)

Miasto przywitało nas wieczorową porą strasznymi korkami. 150 km z KL do Malaki jechaliśmy dłużej niż 350km z Penangu do KL. I to nie żeby nie było autostrady. Dość szybko się wyjaśniło gdzie się wynieśli ci wszyscy ludzie ze stolicy ;)

Równie szybko przekonaliśmy się dlaczego akurat tu. Niska zabudowa, wąskie uliczki pełne charakterystycznych kamieniczek, miasto w sumie podobne nieco do George Town, tylko nieporównanie bardziej czyste, utrzymane i zadbane. Więcej ludzi, prawda, ale pewnie dlatego większość zaułków jest czysta (normalnie jak nie w Azji), a nawet skrywa jakąś sympatyczną knajpkę.

Historia miasta może zrobić wrażenie. Od XV wieku, kiedy osiedlili się tam Malaje, był to bardzo ważny port handlowy w tej części świata, zdetronizowany dopiero przez Singapur (ponoć dlatego, że się zamulił i trzeba było pomyśleć o czymś nowym). Od tamtego czasu, oprócz Malajów, na mieście trzymali łapę kolejno Portugalczycy, Holendrzy, Brytyjczycy. Teraz teren jest we władaniu niejakiej Malezji. Ciekawe, kto będzie następny. Ja obstawiam Chińczyków.

Oczywiście, każda z nacji sporo po sobie zostawiła (nawet fort, którego mimo szczerych chęci nie udało się Holendrom zniszczyć do końca) więc w mieście jest dużo do oglądania. Meczety, kościoły (dwa plus ruina trzeciego, pięknie na górce), kawałek fortu, stare chińskie świątynie i cmentarze, siedziby gubernatorów, muzea, akurat na trzy dni spokojnego łażenia. Bardzo dobrze było przenieść ten jeden dzień z KL tutaj. Co prawda w dwa dni by się dało, ale ten trzeci dał komfort nieśpieszenia się.

Przez środek płynie rzeczka, bulwary  po obu stronach, rzeczką wożą ludzi śmieszne płaskodenne barki. Już chyba zapomnieli o swojej przeszłości zwiazanej z żeglugą, bo nie wpadli na to, że te barki mogłyby mieć dziób. Jak ktoś kiedyś na to wpadnie i zgłosi pomysł racjonalizatorski to mu powinni pomnik postawić. Bo zużycie paliwa w mieście na pewno spadnie o połowę :)

Ze śmiesznych rzeczy - publicznym środkiem transportu są tu riksze, podobne do tych w George Town, ale bardzo bogato zdobione sztucznymi kwiatkami  i wstążeczkami i błyszczącym chińskim badziewiem. A w nocy to wszystko świeci i miga. A w dodatku każda riksza ma system audio, oczywiście nie oparty na słuchawkach tylko na wielkim subwooferze pod spodem i głośnikach tak dużych jakie tylko da radę uciągnąć akumulator ( i nogi operatora :)). Jeżdżą tego dziesiątki. Muzyka jest bardzo głośna i najróżniejsza - od hitów miłosnych, przez chińskie disco do Iron Maiden. Fajnie wyglądają dwie stare muzułmańskie baby jadące w takim migającym czymś przy dzwiękach Metalliki :)

Jednego wieczorka  spotkaliśmy (w sumie spotkaliśmy to dzień wcześniej w hostelu, ale poznaliśmy się następnego dnia) jednego Szweda, który wziął sobie semestr wolnego w studiach i tak sobie jedzie przez tą Azję, śpiąc po hostelach i guesthouse'ach, sam, jeżdżąc lokalnymi autobusami bo najtaniej i najciekawiej.
Nie śpiesząc się, zrobił sobie Wietnam, Tajlandię, Malezję, zmierza w kierunku Singapuru. Bez jakiegoś szczególnego planu. Ma wrócić na początek następnego semestru. Myślał zostać w Malace 2-3 dni, ale mu się spodobało i siedział już tydzień. Świetna sprawa  tak sobie na studiach pojeździć. Komfort czasowy jaki miał jest dla mnie na obecnym etapie życia nie do osiągnięcia. No i wychodzi pewna zaleta bycia Skandynawem - oni to gdzie na świecie nie pojadą (może z wyjątkiem Szwajcarii) to mają taniej niż u siebie :).

Powrót okazal się jeszcze gorszy niż dojazd. Korki na autostradach były sakramenckie. Sznur czerwonych światełek po horyzont poruszających się z prędkością 20 km/h jest niezwykle frustrujący, Dojechaliśmy o 2:30 nad ranem. Ale i tak długi weekend należał raczej do tych udanych.

Za to w kolejny - ten co się skończył przedwczoraj - miarka się przebrała i nie robiłem nic - trzeba było trochę odpocząć. Noo, może tam jakieś obchody Chińskiego Nowego Roku w George Town, ale to na chwilę i się nie liczy. Generalnie książka i basen.

Zdjęcia z Malaki tu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz